Jak pomagać dziecku, kiedy sami nie czujemy się pewni w labiryntach ortografii?

Bywa, że pomaganie dzieciom w odrabianiu lekcji jest dla nas szczególnie trudne. Wydawało nam się, że jakąś szkolną zmorę np. ortografię mamy już za sobą, a tu kłopot wraca jak bumerang w postaci pytań dziecka. Jak pomagać, by nie zaszkodzić?

Po pierwsze warto wystrzegać się spontaniczności. Jako rodzice jesteśmy w stanie w dużym stopniu przewidzieć o co zapyta dziecko. Wystarczy przeglądać zeszyty i podręczniki z wyprzedzeniem. Jeśli nie jesteśmy czegoś pewni sprawdzamy to sobie w słowniku. Warto zapisać sobie kłopotliwe dla nas wyrazy najlepiej wraz z ich uzasadnieniem. W ten sposób przygotowujemy się do wspólnego odrabiania lekcji. Zabezpieczamy się przez błędami i późniejszym tłumaczeniem się z nich przed naszą pociechą.

A co w nagłych wypadkach? Jeśli dziecko zaskoczy rodzica nagłym pytaniem o „ogórki” lub „burzę” warto wprowadzić zwyczaj wspólnego sprawdzania pisowni w słowniku. Można uczynić z tego rytuał i wytłumaczyć dziecku, że w takie wspólne sprawdzanie sprzyja zapamiętywaniu. O wiele większa jest szansa na to, że się czegoś nauczymy jeśli dokonamy takiego wysiłku niż wtedy gdy dostaniemy rozwiązanie od razu z ust mamy lub taty. Taki zwyczaj ma też tę zaletę, że dziecko z czasem prawdopodobnie samo zacznie sięgać po słownik. Zrozumie, że dorosły nie rozwiąże tego problemu za nie, a to zmotywuje je do samodzielnej nauki.

Obie metody sprawdziłam i jestem z nich bardzo zadowolona. Życzę wszystkim dyslektykom (i nie tylko ) owocnej nauki ze swoimi dziećmi. 


Komentarze

Popularne posty